Dzwoni telefon. A tam, niech dzwoni. Ty jesteś pochłonięty losami Rebeki czy innej Jane- powie jak bardzo Go kocha czy przez następnych dwadzieścia odcinków będzie się miotać?! Ze złości podnosisz słuchawkę. Słyszysz głos swojej kumpeli, która ostatnio nie ma dla Ciebie czasu. Co za niespodzianka! Mówisz to z sarkazmem w głosie. Wreszcie sobie przypomniała o Twoim istnieniu, tak właśnie myślisz. Na dodatek proponuje spotkanie. Nie chce Ci się, marzyłeś o dniu w dresie, bez szykowania się gdziekolwiek. Cóż, niech wpada- dom ogarniesz w międzyczasie, wskoczysz w dżinsy, przeczeszesz czuprynę, chyba to nie tak wiele?
Kiedy przechodzi przez Twój próg, nie wiesz, że Twoje życie już nigdy nie będzie takie jak było jeszcze rano. Do domu nie weszła radosna osoba, ona jest rozradowana, przepełniona szczęściem, co widać, choć nie zdążyła jeszcze powiedzieć nic prócz słów powitania. Trochę sie Jej boisz, nie jesteś przyzwyczajony do takiego epatowania pozytywną energią. Od dawna w towarzystwie jesteś nazywanym nadwornym pesymistą, szukającym dziury w całym. Tacy też potrzebni, prawda?
Nieprawda. Tak samo jak nie jest prawdą, że każdy spędza wolny czas jak Ty. Inni dostrzegają opcje, chcą zrobić coś wiecej, a do tego nie dla siebie. Wstają nim słońce wzejdzie, zjedzą w biegu, kawę wypiją już zimną. I bynajmniej nie wywołuje w nich to frustracji. Są pełni życia, entuzjazmu, wiary. Nie chcą być sami, pragną tymi postawami zarażać innych.
Dziś jeden z ich wysłanników przybył do Ciebie. Powiedział o alternatywach. Pokazał, że jest coś poza wygodą. Że czasem pobudka wraz z pianiem koguta liczy się bardziej niż 12 godzin snu. Że głód fizyczny można zaspokoić później niż ten duchowy. Że warto żyć dla kogoś, nie czegoś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz