wtorek, 30 lipca 2013

Po co?!

Angażujesz się, ufasz, oddajesz wszystko, co masz. Nie potrafisz wyciągnąć wniosków
z lekcji, jakie już dostałeś od życia. Przecież nieźle Ci ono już dokopało. I zamiast usiąść na tyłku i pokornie czekać na lepszy czas, Ty na siłę sam go szukasz. Sam nadstawiasz głowę pod topór kata. Niezły z Ciebie masochista, wiesz?
Krzyczysz, że to nieprawda, że się czepiają, że nie mają racji. Tym razem będzie inaczej, teraz to coś naprawdę poważnego. Przepełnia Cię nadzieja, banan nie schodzi z twarzy, energia rozpiera. Masz ochotę wyjść na ulicę w centrum miasta i wykrzyczeć jak bardzo jesteś szczęśliwy, spełniony, bla, bla, bla... I co, wierzysz, że to trwałe? Że jutro obudzisz się
i znowu będzie pięknie? Nic z tych rzeczy.
Budzisz się a za oknem znowu sypie śnieg. Zresztą jak przez ostatnie kilka dni. Gorąca herbata na rozgrzewkę, gruby szal, czapa na uszy i trzeba iść na podbój świata. Jednak Twoja determinacja skończy się wraz z nadejściem wieczora. Śnieg ustąpił miejsca deszczowi, a radość rozpaczy. Wszystko się skończyło, prysło jak bańka mydlana puszczana w ciepłe dni. Znów jesteś sam.
Nie umiesz się z tym pogodzić, każdy to dostrzega. Desperacko wierzysz, że ten rozbity wazon da się posklejać. Nie ma opcji, skorupy są zbyt drobne. Gruchnęło i to równo. Jedyne co pozostaje zrobić to poszukać szczotki zmiotki, a potem kosza na śmieci. Tak, Złotko. Miejsce Twych nadziei, pragnień, wiary jest teraz w śmietniku. Smutne, brutalne, ale niestety realne.
Pamiętaj, nie obwiniaj siebie. Na pewno nie byłeś kryształowy, nikt nie jest. Jednak nie próbuj zrobić z siebie kozła ofiarnego, na którego barkach ma znaleźć się cała wina. Nie! Ty kurczowo trzymałeś wazon, chroniłeś go przed zniszczeniem. Ty przykleiłeś mu uszko, gdy niezdarnie idąc zahaczyłeś i  odpadło od dzbanka. Wreszcie to Ty wlewałeś do niego wodę, by kwiatuszki nie zwiędły. Ok, czasem o tym zapomniałeś. Ale nie jesteś Perfekcyjną Panią Domu, jesteś człowiekiem, który pielęgnował uczucie jak tylko się dało.
Po co?! By usłyszeć dźwięk rozbijającego się szkła? By płakać nad czymś, co tak bardzo się kochało? By czuć ból, którego zagłuszyć się nie da, na który nie zadziała ani lek ani jakiekolwiek placebo?
Nie. Po to, by kiedyś dostać piękniejeszy wazon. Nie ze zwykłego, sodowego szkła. Ale
z pięknego kryształu, w którym odbijają się promienie słońca, tworząc harmonię barw.
I kiedyś patrząc na niego, jak stoi na stoliku wypełniony bukietem pachnących róż, stwierdzisz: Było warto.


piątek, 26 lipca 2013

Prawdziwe uczucie...

Kurczę, znowu zapomniano go podlać. Nie, no teraz to już na pewno uschnie, ile można żyć na takiej Saharze. Ale nie, on znowu naiwnie wierząc, że kiedyś sobie o nim przypomnisz, trwa. Ziemia zamienia się w skorupę, liście zieleń widziały jedynie za oknem, kwiaty nawet nie miały jak się rozwinąć. Ale on czeka, czeka i wierzy.
Jak to jest możliwe? Bo to kwiat dany w prezencie od przyjaciela. I przejął cechy pierwszego właściciela. Ślepo wierzy, ma nadzieję, jest cierpliwy. Zapomina o złych momentach, jak głupi cieszy się choćby z małej oznaki zainteresowania. Możesz nazywać go naiwniakiem, głupcem, ślepcem. Trafniej jednak będzie powiedzieć, że jest on owocem prawdziwego uczucia.
Bo przyjaźń takim właśnie uczuciem jest. Wiadomo, rodzina to podstawowa komórka życia społecznego, w której się rodzisz i socjalizujesz. Nie masz jednak wpływu na to czy urodzisz się w centrum Starego Kontynentu czy na azjatyckiej prowincji. To nie od Ciebie zależy status społeczny rodziców, wygląd rodzeństwa, geny dziadków. Są to tak zwane czynniki zdeterminowane odgórnie.
Żeby życie nie było takie smutne, Bóg dał Ci możliwość stworzenia drugiej, własnej rodziny. I nie musisz czekać do 18 urodzin, bo nie chodzi tu o ślub, dzieci i dom z ogródkiem. Dostałeś o wiele większy skarb- możesz wybierać sobie przyjaciół. W piaskownicy decydujesz czy zbudujesz zamek z tą dziewczynką w dwóch warkoczykach czy piegusem
z bloku obok. W przedszkolu wybierasz swój obiekt westchnień, którego obdarujesz pierwszym, niewinnym całusem. W szkole siądziesz w ławce z kujonem albo klasowym klaunem. To od Ciebie zależy czy będzie ich mnóstwo czy zostaniesz sam jak palec. Jesteś kowalem własnego losu.
Pomyśl sobie jak wielkie to dobrodziejstwo. Siostra Cię nie rozumie, masz przyjaciółę. Mama wrzeszczy, wyżalisz się kumplowi. Są obiektywni, bezstronni, pomocni. Tworzą wraz z Tobą taki równoległy świat, do którego krewni nie mają dostępu. I to nie dlatego, że tam nie pasują. A dlatego, że takie jest odwieczne prawo natury. Z rodziną wychodzisz dobrze tylko na zdjęciu. Z friendsami masz zdjęcia w trzech czwartych nienadające się do publikacji. Bo to z nimi przeżywasz chwile, których nie zapomnisz. I o których lepiej, by nie wiedzieli rodzice.

niedziela, 7 lipca 2013

Jedyny plan na życie- niczego nie planować!

Lista wydłuża się punkt po punkcie. Wtedy wyjdziesz za mąż, w tym czasie kupisz samochód marzeń, a mając tyle lat umrzesz. Spełniony i zadowolony ze swojej ziszczonej wizji. Przepełniony dumą, że Twój harmonogram uchronił Cię przed wieloma niepotrzebnymi skreśleniami, korektami, pomyłkami.
I wtedy ten przeszywający dźwięk budzika... Otwierasz oczy i powoli dochodzi do Ciebie smutna, aczkolwiek brutalna prawda- to był tylko sen.
Nierealna wizja, utopia, mrzonka. Nikt nigdy nie pomoże Ci wypełnić Twych skrupulatnie tworzonych założeń. Ale jak to? Czyli będą te tak bardzo niechciane defekty? Niestety, tak. Jednego dnia dotknie Cię choroba, która na kilka dni zamknie Cię w domu. Innego nawiedzi Cię okrutne odrzucenie, które zachwieje Twą wiarę w ludzkość. Jeszcze innego razu będziesz musiał zmierzyć się ze śmiercią, która zabierze kogoś, kto był dla Ciebie całym światem. Powoli Twoja starannie wykaligrafowana lista zacznie pokrywać się kolejnymi atramentowymi kleksami. Z marzenia pozbawionego rys pozostanie tylko wspomnienie...
Dobija Cię to. Nie potrafisz się z tym pogodzić. Nie umiesz zrozumieć. Za jakie grzechy? Kto i po co włazi z buciorami w Twe jakże uporządkowane życie? Wchodzi wgłąb jakby miał do tego prawo, dotyka najbardziej czułych punktów.Jest bezduszny! Powoduje zamęt
i cierpienie. Czy naprawdę na tym Mu zależy?
Nie. Wręcz przeciwnie. Osobą, która "psuje szyki" jest Pan Bóg. Jednak to Tobie wydaje się, że On nie ma prawa się angażować. Paradoks. Bo to właśnie On napisał scenariusz,
w którym Ty broisz ile masz tylko sił. Stworzył Go, zanim Ty zacząłeś Swe istnienie. Nie był on idealny. Nie miałeś być dzieckiem w czepku urodzonym, które wychowa się wśród bogaczy, a kończąc podstawówkę będzie poliglotą. Miałeś urodzić się w normalnej, kochającej się rodzinie, która z niecierpliwością oczekiwała Twego nadejścia. W miejscu, gdzie dowiedziałeś się czym jest radość, ale i łzy. Gdzie panowało zrozumienie, ale zdarzały się i "ciche dni". Tam, gdzie zakazy nie były po to, by je łamać, ale by uchronić Cię przed złem tego świata. Choć nie zawsze się dało.
Dlatego uwierz, że On wiedział i wie co robi. Zaufaj, że chce Twego szczęścia!
A wtedy długopis wypadnie Ci z rąk, bo już nie będzie potrzebny. Nie będziesz już chciał niczego zmieniać. Bo pewnych rzeczy zmieniać się nie powinno.