od czarnej roboty. Od ścielenia łóżka z na wpół otwartymi oczyma, od prasowania najbardziej wymiętych ubrań, od zmywania stosu naczyń w zlewie. Który wykonywałby nawet najbardziej upokarzające prace bez słowa sprzeciwu. A co najdziwniejsze pracowałby z uśmiechem na ustach.
W dzisiejszym świecie posiadanie służby należy do rzadkości. Na taki luksus mogą pozwolić sobie najczęściej ludzie z wypchanym portfelem i domem o pokaźnym metrażu. Dla nich to oznaka pewnego statusu, jaki udało im się osiągnąć. Czują się trochę jak dawna arystokracja, dla której normą było posiadanie pokojówek, lokajów, stajennych, guwernantek, piastunek, stangretów...
A teraz odwrócmy sytuację. Który ze współczesnych ludzi może przyznać się otwarcie,
że marzy by służyć drugiemu? Może nie jako członek dawnej czeladzi, ale jako ten, który potrafi stanąć w pokorze przed innym człowiekiem i ofiarować mu to, co ma najcienniejszego- samego siebie. Choć jest to tak bardzo niemodne. Chociaż może zostać wyśmiany i niezrozumiany. Mimo że niejeden dzisiejszy karierowicz nawet nie przystanie, by zastanowić się nad sensem takiej postawy.
Jednak jeśli podejmiesz się tego niełatwego zadania, czeka Cię nagroda. Będzie nią wdzięczność osoby, na którą się otworzyłeś, jej uśmiech, dobre słowo. Może to niewiele. Na pewno nie jest to coś, co pozwoli Ci zaistnieć w świecie. Coś, co stanie się przepustką do krainy sławy, splendoru, bogactwa. Wręcz przeciwnie. Służąc na ziemi, możesz być uznany za "zwykłego" służącego, który ma jedynie wykonywać polecenia swego pana.
Pytanie tylko, czy Twoim celem jest ziemia?